zebrawszy się na nowy czepek, jadła u nich wielkanocne święcone. Nie miano jéj jednak tego za złe, bo wiedziano, jak mało zależy od siebie.
W parę dni po opisanych wypadkach trafiło się, że przypadła doroczna wizyta pana Adama w Krasnymbrodzie; a że tam nikt prawie nie bywał prócz urzędników za interesami, jak tylko postrzeżono powóz zbliżający się drogą ku dworowi, wszystko co żyło, poznawszy konie i pojazd pana Adama, ruszyło się do niespodzianych przygotować odwiedzin. Żeby jakkolwiek przyjąć choćby nie tak wymyślnego nawet gościa, wiele w istocie brakło, bo w domu opuszczonym ani jednego porządnego pokoju nie było. Skoro wiadomość o gościu gruchnęła, wszyscy, począwszy od samego pana sędziego, jęli się porządkować naprędce. Z sieni musiano wynosić skóry i balejki, z pokoju gościnnego motki i garnuszki, dzieci potrzeba było odziewać, samym się przebierać, zamiatać, kadzić, ścierać, ustawiać. A że sędzia się niecierpliwił, sędzina płakała, na dzieciach zaś krupiło się, a słudzy potracili głowy, więc gdy koczyk pana Adama zastanowił się przed gankiem, spotkał wynoszących jeszcze stolik brudny w jedną, a niecułki w drugą stronę.
Ale pan Adam gdy chciał, umiał nic nie widzieć, i powitawszy kuzyna w progu, odwrócił się zaraz ku drzewom, których wzrost począł wychwalać, zazdroszcząc ich Krasnobrodowi, a tak długo unosił się nad niemi, póki drugą stroną domu reszty gratów nie powynoszono. Dopiero przeczuwszy, że już do pokoju wykadzonego rożkiem wejść można, ruszył się gość ku niemu.
Tu już na jego powitanie gotowa czekała pani sędzina w prawie świeżym czepku i nowiuteńkim per-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
45
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.