Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

57
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

pału, któremi piersi człowiecze napełnia młodość? Możnaż z niemi zwątpić, zawahać się i upaść jak padają starzy?
Wszystko więc, nawet trudne zagadnienia przyszłości powoli w głowie Stanisława poczęły przybierać barwy wiosenne i przedzierzgać się w nadzieje... Wyglądał tylko miasta, by je powitać krzyżem świętym, modlitwą i pokłonem.
Wtém nad samą piaszczystą drogą ukazała się z lewéj strony stojąca karczemka, przed którą stało parę bryczek i buda żydowska; a że słabe konięta chłopskie, któremi Staś jechał, już tak były zmęczone, że się ledwie wlokły, furman się zatrzymać musiał.
Był to widocznie jeden z tych domów szynkowych, które zapowiadają miasto, postawiony bez nadziei, by ktoś na dłużéj tam zajechał, a więc bez obszernych stajeń, i udający daleko coś lepszego niż był w istocie. Nad dolném mieszkaniem, w piasku zaklęsłém, udającém sutereny, a galeryjką otoczoném, wznosił się ganeczek z wykwintnemi słupkami i wejściem po wschodkach. W oknach izdebki gościnnéj widać było zawieszone przed kilku zapewne laty firanki i dwie doniczki geranium i karolinki.
Gosposia całkiem już po miejsku przebrana i nie bez wdzięku, częstowała właśnie w téj chwili z kwadratowéj flaszy furmanów, uśmiechając się i szczebiocząc, a drugie dziewczę, młodsze od niéj, stało na galeryi, mizdrząc się może z nałogu, bo nie było do kogo. Zresztą karczemka ta, która zwykle bywa stacyą furmanów, co konie w piaskach zmęczyli, a zwabiała ich taniością wódki pieprzem tureckim podprawianéj... stanowiła także kres dla odprowadzających przyjaciół, co się bez kilkakrotnych uścisków rozstać