Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

66
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

W końcu prawie ulicy Trockiéj, za kościołem księży Franciszkanów, był dom niepoczesny, nakształt zajezdnéj gospody, utrzymywany przez pewnego spekulanta nazwiskiem Horyłkę, człowieka, który najmował mieszkania dniowo, tygodniowo, miesięcznie, rocznie, miał przytém rodzaj lichéj garkuchni, a nawet kawiareńki dla oszczędnych podróżnych. Niewiele mogąc rachować na zamożniejszą klassę, lubił szczególniéj pan Horyłka najmować swe stancyjki pojedynczo i po dwie, na różne termina, ubogim akademikom. Dom jego przedewszystkiém odznaczał się brudem i taniością swoją. Gospodarz, który się napijał i z żoną nieustannie darł koty, z największą sztuką trzymał się przy swéj entrepryzie, co chwila grożącéj upadkiem, i nie tracąc ducha podbijanego gorzałką, szedł daléj chwytając się to tego, to owego, a wciąż rachując więcéj na cuda i na książąt niemieckich, niż na zwykły, naturalny bieg rzeczy. Horyłka wcale już był niemłody; mówiono, że niegdyś sługiwał dworsko, że był kędyś kuchmistrzem nawet, a dorobiwszy się trochy grosza, włożył go w dom zajezdny. Ale że na wstępie na nowe gospodarstwo ożenił się z ładną dziewczynką, o wiele od jego łysiny młodszą, a może gorszą od niego, jakoś im ręką nie poszło. Bóg wie tam co się w jego domu działo, małżeństwo było bardzo niezgodne, oboje chwytali z niewielkiego fundusiku, jejmość już parę razy porzucała jegomości, jegomość czasem się porywał do cybucha, z roku na rok szło gorzéj, — jednak choć na włosku, Horyłka ka mienicy siętrzymał.
Winien był dość grosza w rzeźni, u piekarza, po sklepikach, i właścicielowi kamienicy, zapożyczał się u przyjaciół, pieniądz niewystarczający na wszystko