Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

74
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dołałbyś tak wielkiemu zadaniu; na to mieć potrzeba jego zarozumiałość, ufność w siebie, pogardę ludzi i więcéj niż ty charakteru. Tam gdzie się on śmieje, tybyś płakał, a kto zapłacze, ten stawkę przegrał.
— Cóż robić?
— Iść daléj póki można, i nie oglądać się po bokach.
— Iść, mówisz, iść! wstając zawołał Stanisław: iść przeciwko skłonności, przeciw prądowi i wodzie, bez zapału i ochoty, dla chleba tylko! Cóż ze mnie będzie? Chybię powołanie jedno, nie wydołam drugiemu, ku któremu wstręt czuję... stracę życie...
— Pisz do rodziców, rzekł Szczerba. Jeśli na to pozwolą, nic nie mam przeciwko temu; ale wiedząc o niebezpieczeństwie, znając ojca, narazić się na to, czemu także nie podołasz, czego ramiona twoje nie dźwigną, uważ czy bezpiecznie?
To mówiąc, a widząc smutek i niepewność, w jakiéj Stanisław trwał od dni kilku, wziął go Szczerba i wyprowadził na miasto. Chciał go rozerwać widokiem ulicy i ruchu, których z okna izdebki nigdy nie był świadkiem lokator pana Horyłki, i powiódł z sobą ku murom akademickim. Rozmawiając o rzeczach obojętnych, zbliżyli się ku owéj kawiarni Julki, naprzeciw dzwonnicy, umieszczonéj na dole w dwóch ciasnych izdebkach, któréj głównymi gośćmi byli zawsze akademicy. Nie wolno im było wprawdzie znajdować się w tego rodzaju miejscach publicznych, ale umyślnie dla młodzieży usłużna gosposia, która secinami szklanek kawy czy cykoryi codzień karmiła zgłodniałych, miała parę izdebek osobnych, we własném ich przyjmując mieszkaniu. Kawiarnia officyalna stała pustką, ale do kątka tego docisnąć się było trudno. Na kuf-