Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

83
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

poczniesz? Dopóki my co mamy, podzielimy się z tobą, ale to nie potrwa długo. Tymczasem porzuć osobną stancyę, wnoś się do nas i przyjmiéj co mamy!
Uściskali się w milczeniu.
— Nie trap się zbytecznie, dodał Szczerba. Mówiłeś mi o bogatych krewnych: udaj się do nich, może ci oni dopomogą.
— Nigdy! zakrzyknął Stanisław, któremu na myśl przyszła Adela; nigdy! będę pracował i wyżyję z własnéj pracy.
— A gdybyś przez nich spróbował zmiękczyć ojca? rzekł z cicha Szczerba.
Staś pomyślał.
— Spróbuję jeszcze... odparł: chociaż nie wiem czy jest kto, coby się potrafił ośmielić do niego z prośbą, instancyą, uwagą... i ktoby co u niego przeciw niemu uzyskał. Właśnie ci majętni krewni nasi nie radzi byli mojéj medycynie, powinniby się więc wstawić za mną do ojca. Nie mam najmniejszéj nadziei, ale nie chcę wyrzucać sobie, żem czegokolwiek, co zrobione być mogło, zaniedbał...
Jeszcze nie wyszedł Szczerba, gdy Horyłka, który czy się jakiéj zmiany w losie swego lokatora domyślał, czy podsłuchał rozmowę, wsunął się, brząkając kluczami i zażywając tabaki, do pokoiku z miną zafrasowaną. Spojrzał ukradkiem na Stanisława, nieco się skłonił, i czegoś zdawał się po stancyi rozglądać.
— Coś tu u pana — rzekł po chwili — i krzesełko nadłamane, i okno nadbite...
— Wszakżeś mi je tak oddał! rzekł Stanisław.
— Tak? tego sobie nie przypominam, odparł Horyłka; u mnie zawsze zdaje się wszystko we wzorowym porządku... Ale o to mniejsza, prawować się