Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

84
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nie będziemy... Miałem spytać... bo to mi potrzebne do dalszych planów... czy pan tę stancyjkę zechce dłużéj zajmować?
— Jak to? spytał Stanisław: wszakże zapłacona za kwartał z góry... a ten się dopiero rozpoczął?
— Na kwartał! tak jest! bez wątpienia... rzekł łykając ślinę Horyłka; na kwartał... ale po kwartale...
— Po kwartale pomówimy o tém, odpowiedział Szarski.
— Bo jeśliby ona była panu niedogodna, zwłaszcza że coś zdaje się chłodna, a piec popękał — mruknął Horyłka — na cóżby ją dłużéj zajmować? Mam właśnie lokatora, któryby najął ją rocznie.
— Ależ zapłacona! rzekł Stanisław z oburzeniem.
— Cóż to zapłacona? tak jest! zapłacona... ale jeżeli się przy wyjściu kontraktu okażą z mojéj strony pretensye, a pan będziesz miał jaki ambaras w ich załatwieniu, nie lepiéjże to wcześnie pokombinować?
Akademicy spojrzeli po sobie.
— Ja jestem spokojny i uczciwy człowiek, ciągnął daléj Horyłka; tego mi nikt nie zarzuci, żebym do kogo szukał przyczepki... i gdyby nie ta szelma żona, z pozwoleniem panów... przez którą wszystko się pogmatwało... o! inaczéjbym ja stał! Panowie nie wiedzą co mnie ta niewdzięczna kosztuje...
— Ale cóż to ma do stancyi? spytał Szczerba.
— Po co to już w bawełnę obwijać? dokończył Horyłka odważnie, zbliżając się do Stasia; mówmy lepiéj otwarcie. Pan Szarski podobno w ambarasie nadal... ja to wiem, ja wiem wszystko...
— Jakże wiedzieć możesz? chyba słuchasz podedrzwiami? spytał Szczerba.
Horyłka się zmieszał i łysinę potarł.