— No, już jak ono jest to jest... otwarcie... na co panu daléj ta stancya? Niech się pan wyniesie do życzliwych kolegów, a ja tu kogo innego postawię...
— Ale ja za nią zapłaciłem!
— Co to, zapłaciłem? rozogniając się zawołał gospodarz; a pretensye? a jak ich nie będzie czém opłacić? Ot... ja mogę skwitować pana choć krzesło nadłamane, i podłogę szorować potrzeba, i szyba spękana i na ścianach androny popisane, — a pan lepiéj się wynieś sobie.
— A gdybyśmy my z panem Szarskim razem wszyscy się z waćpana domu wynieśli? spytał oburzony Szczerba.
Horyłka zmieszał się niezmiernie, i dopiero się opatrzył, że za daleko zajechał; ale nadrabiając rezonem, począł się śmiać.
— Wolne żarty panów! a gdzie taki dom drugi i taką jak moja kuchnię znajdziecie? gdzie takiego gospodarza, który się rujnuje dla waszéj wygody? Zresztą ja tylko radziłem, a wolno postąpić jak się podoba... uważaj pan jak lepiéj. Mnie stancyjka potrzebna, bo wkrótce nadjechać mają całą gromadą woltyżerowie z Wiednia... słyszy pan? z Wiednia! którzy pragną i dobijają się zająć dom mój, znany w całéj Europie, bez pochlebstwa... a jednego pokoju dla samego entreprenera właśnie mi braknie... moglibyśmy ułożyć się korzystnie.
— W istocie, rzekł Szczerba: może to i dobra rada. Wróć pan pieniądze Szarskiemu, a my weźmiemy go do siebie.
Horyłka oczy wytrzeszczył i chrząknął.
— Co się tycze pieniędzy... pieniędzy! przełknął powoli: to już wiadomo całéj Europie, że mnie ta
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.
85
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.