Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

90
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

twarzać musi obraz wypiastowany w swéj duszy. Nie wiedział, że zapał potrzeba było skrystalizować w sobie i w jego formie dopiero odlać spiżowy posąg. O! wielu rzeczy nie wiedział jeszcze, i zrażał się niepowodzeniem co chwila, próbując w jakiby sposób myśl cudna, w któréj się przeglądał, od razu wylać się mogła cała, potężna, silna, barwna jak jéj nieśmiertelny prototyp.
O! inaczéj to w duszy patrzeć na te obrazy odbijające się w niéj z niebios, a inaczéj, inaczéj ulepić je z gliny i błota! Jeden tylko Bóg mógł na swe dzieło wejrzawszy, powiedzieć, że było dobre; a artysta! artysta chyba upadłszy na duchu, na umyśle i wyobraźni, przeżywszy się moralnie, przyklaśnie temu co stworzył.
Ci, co nie znają prototypu, lecz bladą tylko jego kopję mają przed oczyma, śnić z niéj będą o arcydziele; ale twórca, co nie zabył wielkiego swego marzenia, z politowaniem patrzeć musi na cień ideału, w gniewie mając ochotę sto razy skruszyć swe dzieło.
Bazylewicz wcale pracował inaczéj. Myśl jego i wyobraźnia działały leniwo; nie miał nigdy przed sobą całego jednolitego obrazu; zaświtało mu coś z dala, a w wykonaniu dopiero szukał i trafiał na przypadkowe piękności. Przychodziły mu one żmudnie, stroił je, wdzięczył, rozsadzał, przybierał; to też gdy późniéj spojrzał na tak utworzone dzieło przypadku i trafu, rozmiłowywał się w téj mozaice miłością wielką, i lubował się nią jak najdroższém dziecięciem.
Źle tam było przyjść do niego ze szczerą krytyką, na którą odpowiadał śmiechem, urąganiem, gniewem nawet i oburzeniem. Zlepki te jego zdawały mu się tak