paszkwil, sam bibliopola jako powód może do niedopłacenia za ostatni tom przekładu, przysłał Stanisławowi, który go z razu przeczytał zimno, ale rozmyśliwszy się, okrutnie zgryzł się i oburzył.
Sąd nie mógł być niesprawiedliwszy, ale za to płynął strugą żółci i sarkazmu. Pierwsze poezye u Dworca wydane, poemat Pryska i ostatnie tłómaczenie zgnieciono na miazgę, tam zarzucając naśladownictwo, ówdzie wyrywanemi słowy próżnego dowodząc uganiania się za oryginalnością. W ostatku sama rozmaitość rodzajów, w których próbował się Szarski, bronią się stała przeciwko niemu. Nazwano go Deus ex machina za to, że gotów był pisać poemat i tłómaczyć Bulwera jednym zamachem, tą gotowością zabijając talent jego. W tłómaczeniu pokazano nieznajomość języka, błędy grammatyczne (o co przy pomyłkach druku było łatwo), pośpiech i pracę dla chleba.
Wszystko to osolone było tak mocno, że łzy potoczyły się z oczu biednemu chłopcu, czującemu się jakby zbryzganym tém błotem, jakby we własnych poniżonym oczach. Zwątpił on o powołaniu, o talencie, o przyszłości, o potędze myśli własnéj, o wszystkiém.
Wieczór przeszedł w tych konwulsyach i miotaniu się, jakie wywołuje zawsze pierwsza w życiu doświadczona niesprawiedliwość.
I byłby może Stanisław skruszył pióro, w inny rzucając się zawód, gdyby professor Hipolit, przeczuwający wrażenie, jakie zrobi na nowicyuszu ten krwawy policzek nieprzyjaciół, nie nadbiegł ze słowem pociechy.
Dość mu było spojrzeć na Stanisława, by stopień jego rozpaczy odgadnąć. Na stole zresztą leżała gazeta.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.
98
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.