Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

104
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

postrzeżony, bo się odcechowywał na tle ogólném, właściwemi znamionami. Jak każdy młody, Stanisław wiécéj do niego czerpał z siebie niż ze świata, i to może czyniło go żywszym, prawdziwszym, bo wzór siał przed malarzem cierpliwie.
Nie dał mu pokoju bibliopola, póki rozrzuconych kartek, mających składać tę książczynę, nie połapał, nie pozszywał i nie schwycił, wcześnie ogłaszając arcydzieło.
I zła to była i dobra taktyka... Pół przynajmniéj czytelników wierzy w arcydzieło przychodzące z patentem gotowym, drugiéj połowie mającéj w sobie ducha oppozycyi, zawsze co ogłaszają co doskonałe, wyda się bladém. Dość jest cokolwiek bądź zbytecznie zachwalić, by się mniéj dobrem pokazało. Że jednak ci, co sami przez się nie sądzą, liczniejsi są od tych, którzy własny jaki sąd mają, więc bibliopola dobrze się obrachował, trąbiąc za wczasu, że drukuje rzecz niezmiernie oryginalną, nową i przeznaczoną do wielkiego rozgłosu.... kłamał nawet dziwy o wrażeniu, jakie rękopism zrobił na tych, co go czytać mieli, i t. p.
Tymczasem podrastający w sławę pisarz prowadził życie nędzy i rozkoszy, od jakiego począł swój zawód: marzył głodno, tworzył ze łzami, pojąc się pracą samą i nadzieją, że na głos jego tysiąc serc uderzy. Sława z jego ówczesnego stanowiska zdawała mu się tylko współczuciem spotęgowaném, zidealizowaném, podniesioném do jednolitości chóru pełnego niebiańskich harmonij.
Nie rozbierał on jak Iglicki elementów sławy ludzkiéj, która się składa, niestety! chemicznie ją biorąc z ciekawości, z głupstwa, z małpiarstwa, a najmniéj może ze współczucia rzeczywistego, którego kropelka