Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

125
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

artysta i kochanek mógł odbudować zachwycający ideał, bo z ruin patrzała dusza.
— A! zbawco mój! odezwała się Sara, przyciągając go ku sobie: powiedz mi, powiedz, że jestem bezpieczną, że mnie nikt nie odda znowu na niewole, któréj kajdany zrzucone jeszcze ciężą na rękach, na myśli, na sercu. A! ty nic nie wiesz! nic nie wiesz panie! Biada tym, co ze swojego koła myślą wyszli daléj! Jakem się ja męczyła, com wycierpiała ze swymi! tego język nie wypowie, tego płacz nie wyjęczy! Chcieli mnie zagrzebać w życiu swojém... Jam uciekła z niego, rwąc się do lepszego świata. Odbierano mi moich poetów, książki moje, pokarm duszy, zakazywano języka, który stał się myśli tłómaczem, a najgorszym z tyranów był ten, którego zwałam mężem moim... Człowiek ten nie miał litości... chciał mnie pokonać i nie mógł... i dręczył. Nie mogłam wytrwać, bo wszyscy z nim spiknęli się na mnie, a nikt za nieszczęśliwą nie przemówił... Wiesz resztę... mój zbawco... zobaczyłam cię i uciekłam.
— Saro, rzekł Stanisław: ja cię nie uratuję, jeśli ty nie uratujesz się sama... Zerwałaś z rodziną, trzeba wkupić się nową przysięgą do innéj wielkiéj rodziny: musisz przyjąć wiarę naszą...
Izraelitka zadrżała, wstrzęsła się, ale zamilkła.
— Koniecznież-to? zapytała po chwili. Jam nigdy jeszcze nie pomyślała o tém, bo zdało mi się, że jeden jest Bóg dla wszystkich, bom się obawiała tego przeklęctwa, które cięży na nowochrzczeńcach... Oni ani do jednéj, ani do drugiéj nie należą rodziny; obie ich odpychają z pogardą... Mogęż ja dokonać tego bez przygotowania, bez zapału, bez pragnienia, na zimno?