ma w izdebce, nareszcie bezsennością i cierpieniem znużona padała na ziemię u synowskiego łóżeczka i tak usypiała na kilka godzin, po których przerwane na krótko znowu rozpoczynały się rozpamiętywania bolesne.
Stan taki nie mógł potrwać długo; wszystkie wyczerpując siły, zmienić się musiał lub ustać, a że głębokiéj boleści matki śmierć tylko koniec położyć mogła, Dormundowa w gorączce cierpienia przeżywszy kilka miesięcy, skończyła wreszcie żywot gęsto cierpieniem przeplatany.
Przez cały ten czas powolnego konania, Stanisław nie odstąpił jéj na chwilę; stał się dla niéj w istocie przysposobioném dziecięciem, niezmordowaną troskliwością, z jaką służył biednéj nieprzytomnéj kobiecie. Wilno stało się puste, akademicy wyjechali, towarzysze znikli, on sam jeden wielu próbami złamany, pozostał ciągnąć odważnie ten pług niedoli i obowiązku. Doktor Brant tylko nieco mu pomagał, nie odstępując nieszczęśliwéj, starając się dodać sił i odwagi Szarskiemu.
Ale gdy młody opiekun wdowy, pewien, że ludzkie boleści czas łagodzić musi, i ufny, że ją Bóg dłużéj zachowa przy życiu, dopytywał się o nadzieję u lekarza, ten mu wcale nie taił następstw, które dla niego były widoczne.
— Mój drogi, rzekł: prawda, są rany, które się goją, ale są i nieuleczone; do tych zaliczyć potrzeba boleść Dormundowej, któréj nic nie pozostało na świecie, bo to, w czém zamknęła życie swoje, uszło na inny świat lepszy. Ona musi umrzeć i umrze prędko, bo codzień widoczniéj niknie nam w oczach. Gdyby się chciała oderwać od tego widoku, szukać środków...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
4
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.