Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

130
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ność przeraża ludzi przywykłych do zaspakajania jéj cichaczem. Iglicki dowcipował nielitościwie z tego tematu. Bazylewicz się srożył, oburzał, deklamował. Jedni mianowali Szarskiego zdrajcą, drudzy życzliwsi rachmistrzem, inni użalali się nad upodleniem, w jakie go miłość zawiodła... „Dobry szlachcic, mówili niektórzy naiwnie, nie poszanował poczciwego imienia.“ Ale najzjadléj na Stanisława zagniewani byli Szarscy i książę Jan z żoną; ci się go już zupełnie zaparli.
Dodawszy do historyi Sary wiadomostkę o nieporozumieniu z ojcem własnym i nieposłuszeństwie woli rodziców, które spowodowało zupełne wyłączenie z rodziny, łatwo go było jako człowieka odmalować najczarniejszemi barwami. Poszło tedy jako pewnik, że to był człowiek charakteru burzliwego, niepokonanego, namiętnego, dziwak przytém i pół szaleńca.
Jako poecie ta sława dziwactwa nie wadziła Stanisławowi, bo była dla tłumu dowodem, iż tyle miał poezyi w sobie, że ją aż w życie własne przelewać był zmuszony; ale jako od człowieka odstrychnęła ludzi i zamknęła mu domy przyjazne. Zbliżyła do niego znowu innych, postacie dwuznaczne, które potrzebowały pobłażania w opinii, a których szlachetny charakter Stanisława odpychał,
W mieście, choć do nich nie pukał, ostrzeżony za wczasu, drzwi wszystkich domów były dla niego zamknięte, na ulicach odwracali się znajomi, udając, że go nie widzą; inni z ciekawością oburzającą śledzili go jakby jakie osobliwsze dziwadło, jakby teratologiczne studyum. Położenie jego stało się nie do zniesienia; ale przywykły do utrapień, dźwigał je Stanisław mężném sercem, nie o sobie myśląc... Nie miał