Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

5
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

ale ona ani myśli o sobie, ona jeszcze płacze po swoim ostatnim, i ze łzami duszę uroni.
Był to więc okropny dla młodego serca widok nieuleczonéj boleści i powolnéj śmierci; a Stanisław pomimo swego przywiązania do wdowy i litości nad nią, całych sił swych dobywać musiał, by podołać obowiązkowi zaciągnionemu względem niéj i zmarłego syna. We dnie i w nocy, w nieprzerwaném milczeniu, czuwał nad nią, spał, gdy ona usnęła chwilę i to nie kładąc się, a najmniejszy szelest przerażonego obudzał. Izdebka, obok któréj ciągle musiał stać na straży, smutna jak trumna, w oczach jego wydawała się nieustanną groźbą i przypomnieniem śmierci; śmierć otaczała go dokoła, co chwila obawiać się musiał, by go ze snu przelotnego stukot zabijającego wieko trumny nie obudził niespodzianie.
Dormundowa słabła, słabła, nie zmieniała trybu tego wyczerpującego życia i ostatniego dnia dopiero zdawała się jakoś oprzytomniać; przemówiła słów kilka, objawiła wolę jakąś, poczęła niby wracać do życia. Stanisław ucieszył się niezmiernie, wstąpiła w niego nadzieja, posłał po doktora Branta i po przyjaciela wdowy, regenta Palskiego, których mieć przy sobie żądała. Obaj zaraz przybywszy, zamknęli się z nią, a Szarski ukląkł Bogu dziękować za to, co za cud Jego uważał. Jakież było przerażenie jego, gdy lekarz wychodząc z pokoiku Dormundowéj, miną okazał mu, że wszelką stracił nadzieję.
— Ale ona była lepiéj! zawołał Stanisław.
— To lepiéj zawsze poprzedza i zwiastuje śmierć w chorobach tego rodzaju, zwłaszcza w tych, co z duszy pochodzą, lub duszę dotknęły. Dormundowa wyczerpała boleścią do ostatniéj kropli życie i siły.