poczciwych dłoni, i wielu z tych; co siadali do książki obojętni, wstawało od niéj nawróceni.
Razem wzięte książka i krytyka, znowu o jeden stopień, acz maluczki, podniosły człowieka, który w krótkim przeciągu czasu dał się poznać w pismach peryodycznych poezyami, powieścią, krytyką i próbką historyczną. A że u nas niezwyczajną była ta różnostronność i obfitość — bo kto dwie ody Russa przełożył, a o trzeciéj broń Boże myślał, już godził na nieśmiertelność i zajmował poczestne miejsce w literaturze, — poczęto więc krzyczeć na pośpiech, na płodności zbytek i rozrzucanie się w różne rodzaje.
Tu krytyka pozornie miała za sobą słuszność, i biła też silnie w płodność autora, któréj wedle prawideł starych nonum praematur in annum, pojąć nie była w stanie. A że literaci przeszłego wieku wszyscy byli próżniacy, i zlepiwszy jedną w życiu książeczkę, wydychać jéj na laurach spoczywając przez całe życie nie mogli, bo nie jeden żył samym projektem dzieła i reputacyą, którą mu ono zrobić miało, — nie potrafiono więc osądzić organizacyi odrębnéj, niezwykłéj, indywidualnéj, podciągając ją pod regułę powszechną.
Wszyscy, którym ta obfitość groziła zapomnieniem i współzawodnictwem niebezpieczném, uśmiechali się ironicznie i jak piłką rzucali sobie Szarskim. Historyk odpychał go do poezyi, poeta odsyłał do badań...
Wszystko to mogłoby zachwiać człowiekiem mniéj w sobie wyrobionym niż Szarski, którego ostatnie lata ugruntowały w pewnych przekonaniach i zasadach niezachwianych. Wierzył on, że każdy wedle sił i możności pracować powinien, nie mierząc się niczyją piędzią, niczyją radą nie powodując, tylko przekonaniem własném; wierzył, że uczucie piękna, które czło-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.
141
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.