niespodziany cios znowu w drzazgi całą tę budowę obrócił.
Jednego poranku, gdy spokojny i wesół wszedł do mieszkania Sary, znalazł w niém drzwi pootwierane, nieład straszliwy, porozrzucane suknie, rozsypane książki, ślady widoczne jakiejś sceny gwałtownéj... Sara znikła.
Z rozpaczą wpadł do doktora, który na sam widok jego twarzy przeląkł się niewymownie.
— Co ci jest? zapytał: co się stało?
— Sara! Sara! Sara znikła... Sary nie ma! zawołał słabym głosem.
Brant poleciał zaraz do jéj mieszkania, zwołano ludzi, rozpoczęto badanie, ale nikt od wczoraj najmniejszego w domu nie posłyszał szelestu, nikt nie wiedział o niczém i śladu, nie było, jak to porwanie dokonane zostało.
Życie i losy pisarza od tylu najrozmaitszych okoliczności ubocznych zależą, iż ze stanowiska, jakie zajmuje wśród społeczności swojéj, rzadko sprawiedliwie osądzony być może. Potrzeba krom talentu, natchnienia, poznania położenia swego i obowiązków, zbiegu tak wielu szczęśliwych trafów, by go uznano, by wrażenie zrobiło — że rzadko kto się pochwalić może opieką losu. Niech dzieło będzie najlepsze, ale nie wyjdzie w porę, spóźni się z myślą, którą wypowiedzieć było powinno w danym czasie, a znaczenie jego stracone; niech w chwili ukazania się jakiś wypadek oderwie od niego oczy i duszę ogółu, a wieki