Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

9
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

domu ją powstrzymał, żal ścisnął serce i znowu na stopniach usiadła.
Ta ciżba, byli to wielcy i mali wierzyciele nieboszczki, domagający się praw swoich; a Palski, usiłujący choć cokolwiek ocalić dla Szarskiego, począł od przeczytania w obec nich formalnego testamentu wdowy.
— Jakże ona mogła co zapisywać — wykrzyknął jeden jegomość w surducie z kołnierzem bobrowym i kolczykiem w uchu — kiedy nic nie miała!... Niech wprzódy pooddają co nam winni.
— Bardzo to dobrze, rzekł Palski usiłujący uprzedzić Stanisława, który się zrzekać zabierał: ale panowie musicie dochodzić praw swoich, a tymczasem spełni się wola nieboszczki i nieruchomość przejdzie na nowego właściciela, z którym się likwidować będziecie. Ja ten interes biorę na siebie.
— Tak! zawołał drugi: jedno warto drugiego! Waćpan nas i za życia wodziłeś, i po śmierci myślisz jeszcze ciągać po sądach; ale z tego nic nie będzie: są dekreta.
— A może będzie i mimo dekretów! rzekł z zimną krwią, składając testament, Palski. Długi te rosły co rok we dwoje... pozwiemy do kalkulacyi przysięgi... lub wejdziemy w układy...
Kredytorowie nie bardzo czyści, obawiali się prawnika, bo jego tylko rozumem i zręcznością wdowa od lat dziesięciu przy domu się trzymała. Spojrzeli więc po sobie.
— Co tu się układać! rzekł bobrowy kołnierz, który na dwadzieścia od sta pożyczał: wszystko i tak nasze!
— Albo i nie wasze! mruknął, udając obojętność, Palski.