Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

181
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

spełnić miano. Pomimo władzy napoju, za pierwszém dotknięciem, obudziłam się z krzykiem i poczęłam bronić ludziom, którzy unieść mnie usiłowali. Ale mi zawiązano usta, skrępowano ręce słabe, i nim szamocząc się potrafiłam zerwać więzy, rzucono mnie do zamkniętego powozu, czekającego o kilka kroków. Zemdlałam wkrótce, nie wiem co się daléj działo ze mną, czułam tylko długo szybki ruch powozu. Kilka dni lecieli tak ze mną bez spoczynku, bez wytchnienia prawie, póki nareszcie nie ujrzałam ojca i matki. Byłam już w innym kraju, pod ich władzą. Złamana nieszczęściem mojém, chciałam z razu głodną umorzyć się śmiercią; ale człowiek! biedny człowiek! tak żyć pragnie! łzy matki tak są silne! Przyrzekli mi wolność zupełną w zamian za zaręczenie, że wiary nie odmienię. Rodzice i ja z nimi, mieszkaliśmy w Królewcu; tu oddałam się znów cała nauce, poezyi, i myślałam tylko jakby się jeszcze do ciebie zbliżyć, połączyć z tobą! Serce moje rwało się do Wilna, do naszéj ulicy Niemieckiéj, do twego poddasza akademickiego; ale powoli przyszła i myśl, żeś ty zapomnieć musiał o mnie... Gwałtowniéj jeszcze rzuciłam się szukając w książkach pociechy... Schiller przypadał do zranionéj duszy; rozkochałam się w nim namiętnie... Dawano Rozbójników jego w Królewcu... Poszliśmy na teatr... Ten wieczór postanowił o mojém powołaniu... Powiedziałam sobie: będę artystką!
— I jesteś nią! zawołał Stanisław z zapałem.
— Tak! spuszczając oczy odpowiedziała Sara: tylko artystką! Ale w téj pogoni za sztuką... wszystko... wszystko pogubiłam po drodze! Umiem malować uczucie, ale czuć nie umiem jak dawniéj... Pierwsze moje wystąpienie w Berlinie, na które zezwolili rodzi-