Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

182
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ce, licznemi przykładami zniewoleni, zwróciło oczy wszystkich... Byłam młoda, smutna, rozkochana, a rozpacz lała się z ust moich potokiem, bo była w sercu, bo dobywała się z niego! Tęskniłam ku tobie! Koło pisarzy, poetów, czcicieli obstąpiło nową królową! Ciebie nie było!... Czekałam, czekałam, wyglądałam łamiąc ręce, i rozpacz, jakaś dzika chęć zemsty mnie porwała. Pierwszy uśmiech wymierzony ku mnie, przyjęłam uśmiechem, i oszalałam szukając coby mi zastąpiło wrażenie niewynagrodzone pierwszéj młodości, pierwszego ruchu życia. O! była to droga męczarni, na któréj rozbijałam się o głazy, gorzéj! o mary własnéj wyobraźni. Zamiast ludzi, których widziałam z daleka, stawały przedemną jakieś postacie chłodne, szyderskie... bez serca... Płakałam, ale cóż łzy pomogą! Skalałam się dobrowolnie, by szczęścia zapomnieć; nie potrafiłam stracić pamięci, i pozostałam po téj próbie zimną, szyderską, zastygłą na wieki, jak mnie widzisz, kapłanką sztuki!... wierną martwemu wspomnieniu, które króluje snom moim i łzom niewidzialnym. Nie szukaj we mnie Sary, która cię kochała... Kwiat ten przekwitł już na zawsze; suchy liść chwieje się na łodydze, co go niegdyś wydała... Nic w sercu! nic! cisza! pustka... dzbanek tam tylko stoi rozbity, zbłocony i próżny!
Mówiąc to, Izraelitka nie miała łzy w oku, tylko twarz jéj płonęła to bladła, mieniła się jak w ucisku ciężkiéj boleści, oddechu jéj zabrakło, padła zakrywając oczy.
Stanisław siedział nieruchomy i martwy jak przed umarłą; patrzał na nią suchém okiem boleści większéj nad łzy.
— I tyś nieszczęśliwa — rzekł po długiéj chwili