Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

199
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

wzbudziły. Rozstali się na pozór przyjaźni, ale chłodni już i na wieki rozbratani może!
Stanisław cały się odtąd zamknął w sobie, wyrzekając się ludzi; dozwolił posądzać się, łajać, mówić co się komu podobało, nie próbując nawet bronić.
Im bardziéj biedna jego sława rozszerzała się po światku, tém oczy wszystkich skwapliwiéj zwracały się na niego; a nie mogąc przebić ścian, wśród których się zamykał, poczęto domyślać się i zgadywać na jego rachunek co się komu podobało. Nie kosztowały tu najdziksze przypuszczenia. Jedni mówili, że się upija, inni, że wiedzie życie zamknięteaby pokryć jego szkarady; przypisywano mu najosob, liwsze romanse, najdziwniejsze gusta i charakter całkiem ekscentryczny; komponowano anegdoty z niczego, bawiono się kosztem nieszczęśliwego z obojętnością, z jaką dzieci złapawszy czasem chrząszcza, na szpilce go obracają dla rozrywki Liczba znaczna pism, które wydawał, dozwalała jednym przypuszczać, że kogoś okrada, drugim, że czasami trzy na raz rzeczy dyktuje, lub niepoprawny i ledwie na papier rzucony rękopism, bez zastanowienia do druku posyła. Nie wiedziano ile ta pozorna łatwość kosztowała pracy, namysłów, ile nocy bezsennych, ile wycieńczenia i potu... ile życia święciło się na martwy ów papier, do zimnych ludzi mający mówić o życiu. Nie wiedziano, że każda z tych książek zabierała z myślą część duszy, część siły, część istoty saméj człowieka nieodzyskiwaną nigdy; że pisarz krajał się po kawałku, karmiąc sobą...
Jeden Bóg mógł, stwarzając światy, tchnąć w nie ducha i z niczego wywołać je do bytu; to, co się zowie tworzeniem w człowieku, jest oddaniem najlep-