Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

214
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

sów i gospodarstwa, biorąc się do nich czynnie, z serca, gorąco. Ale mógłże im podołać nienawykły do życia praktycznego, obcy wszelkim przebiegłościom, brzydzący się kłamstwem i podstępem, na którym często niestety! najuczciwszy interes stać musi? Idąc drogą prawą, nie chcąc zrozumieć zepsucia ludzkiego, nie umiejąc przypuścić, żeby kto z niego chciał skorzystać, nieustannie rozbijał się o trudności, o niechęci, o chciwość.
W gospodarstwie całkiem niewprawny i obcy rzemiosłu, tyle był filantropem i tak poetycznie pojmował wieśniaka, że z jego potu i pracy nie umiał korzyści wyciągać, a co chwila korzystano z jego naiwności, oszukując go najpocieszniéj.
To wszystko razem, mimo poświęcenia najzupełniejszego i ochoty, z jaką się ofiarował Stanisław, owocu przynieść nie mogło, a straszliwą było dla niego męczarnią.
Ocieranie się o obcy sobie żywiół prawniczo-administracyjny było dla niego tak przykre, tak utrudzające... ci ludzie tak go zrozumieć nie mogli, on ich tak sobie wytłómaczyć nie umiał, że do rozpaczy przyprowadzał go każdy interes. Wyrywały mu się nieraz wyrazy uczciwości, szlachetności, sumienia, litości, a uważał po uśmiechach, po minach, że tu one jakoś inne miały całkiem znaczenie. Tak naprzykład uczciwym był kto za pieniądze robił, ale dawszy słowo, nie zawiódł go i od drugiéj strony już nie brał; szlachetnym, kto wziął co mu dano; litościwym, kto od ubogiego małym datkiem się kontentował; sumiennym, kto nie zdradzał. Świata tego zaprawdę trudno! o! trudno zrozumieć było poecie! Za późno więc postrzegłszy się, że tu sam nie podoła interesom, musiał wziąć