Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

221
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

wspólniczką takiego żywota utrapień, uczynić biedną, niewinną kobietę?
To też dowiedziawszy się o przyjeździe pani Brzeźniakowéj do Borów, ani rzekł słowa przed matką, że ją zna, ani wspomniał, że mu o tém mówiono. Jakoś z rozmowy cudzéj dowiedziała się sędzina o przybyciu sąsiadki, i zakrzyknęła, przypominając sobie w niéj dawną, bardzo już dawną znajomość.
— Brzeźniakowa! to ani chybi wdowa po Antonim! urodzonym z Darewiczówny, któréj matka była Wiszowata... ale tak! Antoniowa; z tych stron, Izabella Małężanka... Izabelka! śliczna to była panna... jedną tylko słyszę ma córkę... Znam, znam!...
Jedyną rzeczą, o któréj długo umiała rozprawiać sędzina, były genealogie, a w nich, w istocie, choć żyła bez stosunków, wśród głuchéj ciszy, była niewyczerpaną, reprezentując owe czasy przedherbarzowe, kiedy w pamięci matek rodziny przechowywały się tradycye o związkach familijnych.
Uspokoiwszy się obrachowaniem do trzeciego pokolenia precedencyi Brzeźniaków, sędzina nie śmiała już pomyśleć pojechać do staréj znajoméj, bo z domu rzadko się bardzo ruszała; nie zażądała jéj widzieć u siebie, bo gość zamieszałby tryb jéj życia.
Dopiero w jakąś tam uroczystość kościelną, pojechawszy starą bryczką do parafii, pani sędzina przy wyjściu z nabożeństwa spotkała się ze starą swoją znajomą.
Po latach trzydziestu! ani się już poznały biedaczki. Gdzież to ta Karolka różowa, biała, cieniuchna, polotna, uśmiechniona, w téj ciężkiéj, żółtéj, smutnéj i przygarbionéj niewieście? gdzie Izabelka czarnooka i śmiała w téj kaszlącéj staruszce? W głosie,