iż ubóztwa jego niełatwo się było domacać. W jego skarbonce znalazłeś i dowcip Francuzów, i humor Anglika, i trochę uczoności niemieckiéj, obłamki zdań, anegdot, facecyj, sądów wszelkiéj fabryki, imion i dat tłumy... słowem materyałów mnóztwo z talentem ustawionych i stanowiących jakąś oryginalną całość. A że miał przytém wiele taktu i znajomości świata, wybór tego wszytkiego był niezmiernie zręczny, użycie trafne, tak, że cytaty nawet wydawały się czémś oryginalném, a spojenia ich często stanowiły niespodzianém zetknięciem istotę wcale nową. Dylettant nasz miał w dodatku obejście się wielkiego pana, grzeczność starych magnatów, a czasami w ruchu jego coś swojskiego, domowego przez pokłady francuzczyzny się przebiło, gdy się z tém popisać znalazła potrzeba. Puszukiwano go wszędzie, a że tytuł i położenie towarzyskie przy rzemiośle literackiém czyniły go rodzajem fenomenu, jak tylko wziął pióro do ręki, okrzyknięto go za geniusz.
Gdy więc napisał dwa czy trzy artykuły gazeciarskie i wydał broszurkę, stanął od razu na pół drogi do nieśmiertelności. W towarzystwie słuchano go jak wyroczni, kobiety unosiły się nad każdém jego słowem, które, gdy było potrzeba, tłómaczył im po francuzku, lub dawał od razu we fraczku; stawiano go na świeczniku jako przykład dla drugich. Nie brał wszakże literatury tak na seryo, żeby ją miał czynić aż celem życia całego i wyłączném zaprzątnieniem; wiedział bowiem, że nie ma w salonie stworzenia przykrzejszego nad literata, a literatura, gdy się stanie namiętnością, powołaniem, celem, zmusza zapomnieć o paznogciach, fryzurze, ubraniu i konwenansach, i odcina od świata, w którym żyć musiał. Z innych
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.
230
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.