i wziąwszy konia, poczwałował ku dworowi. Ta jego powolność dla ludzi dopełniła miarki: gumienny oczom swoim nie wierzył, ekonom leciał do dworu ramionami ruszając, wszyscy szeptali rozpowiadając sobie o tém osobliwszém pobłażaniu, dziwili się, mruczeli, naradzali, a Jędruś, dowiedziawszy się, aż poszedł sam do matki.
— Ja Stasia pewnie kocham — rzekł do sędziny — i jak ojca, i jak brata; ale jak on tu nam dłużéj pogospodaruje, to my bez chleba będziemy. Rok mokry, cała nadzieja na sprzedaży siana, a ten nas gubi, ot co wyrabiając z chłopami!
Matka milczała, ale usta zagryzła. Na nieszczęście nazajutrz, pomimo że słońce zdawało się pogodnie zachodzić za lasy, lunął deszcz na siano, i tak je trzydniówka zgnoiła, że stogi owe przepadły, ledwie się mogąc zdać na podściół. Stasiowi w umyśle rodziny zadało to cios ostateczny, i matka zebrała się do niego przemówić stanowczo, ale nie chcąc go martwić, postanowiła nieboga ozłocić mu pigułkę.
Wieczorem więc w niedzielę, kiedy jeszcze to siano mokło w kopicach, które deszcz już aż w ziemię powbijał, zawołała Stasia do swojego pokoju zawalonego motkami, przędzą, sztukami płótna i gospodarskimi przyborami.
Niełatwo przyszło jéj z serca zrzucić ten ciężar, ale sądziła, że los rodziny całéj zależy od jéj postanowienia, i zebrała się na odwagę.
— Serce moje, rzekła do syna siadając przy nim i biorąc go za rękę: umiemy wszyscy ci być wdzięczni za to, co dla nas czynisz, poświęcając nam swój czas tak drogi; ale dobrze to było, pókiśmy się bez tego obejść nie mogli. Czas, żebyś i ty o sobie po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/248
Ta strona została uwierzytelniona.
238
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.