rze, włos się jeżył na głowie, strach przejmował i litość.
Żaden nie pojmował i nie rozumiał dysputy: wyrzekł i basta! dawał wyrok w sprawie, i obwinąwszy się w swoją togę konsularną, ani już zważał co gmin o wyroku rzeknie, a uchowaj Boże opozycyi, szyderstwo i łajanie zastępowało argumenta!
Moralność w tém gronie i zasady reprezentował niejaki pan Plucha, młody człowiek, który się zgrywał regularnie trzy razy na tydzień, a upijał najmniéj drugie tyle, ale za to zgrany i pijany wołał nieustannie o zwrot do pierwotnego chrześciaństwa, do czystej nauki Chrystusowéj, i pisał artykuły bez końca o zgodzie życia z teoryą moralności, o wprowadzeniu w czyn zasady wiary i t. p. Zajadły deklamator, śmiały napastnik, bił w łeb wszystkich sześciołokciowemi wyrazami, i nikt mu odpowiedzieć nie śmiał prostém nawet: Medice, cura te ipsum!
Historyków aż dwóch było w tém gronie: pan Pocieszkiewicz i Brukiewka. Pocieszkiewicz badał fakta i głosił, że w historyi wszystko jeszcze było do zrobienia; chłostał starą szkołę za brak krytyki, wytykał powiększając wady poprzedników, wołał o wlanie życia w dzieje, a sam pisząc, nie umiał z najżywszych materyałów nic zlepić, prócz małych i dość niezgrabnych obrazków, w których moc była chęci, naprężeń, wysilenia, ale za grosz skutku.
Sławny to był odkrywacz drobnostek, do których niezmierną przywiązywał wagę; udało mu się gdzieś wyszperać stare inwentarze z XIII wieku... cóż się o nich nie naśpiewał, co niemi nieszczęśliwego Naruszewicza nie nasiekał, ile razy codzień z nowym sosem podawał je czytelnikom i jak się niemi wynosił! A prze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.
262
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.