Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

294
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

kimś niezrozumiałym uśmiechem, który nakazała dziewicza skromność i wstyd niewieści; ale źle biedna kłamała! Chciała udać obojętność; nikt przecię na téj źle i łzawo odegranéj nie oszukał się komedyi.
Doktor spojrzał i pożałował, że przed chwilą nie miał litości, ale już było za późno; matka zadrżała, nie chcąc okazać, że się zlękła; a dziecko dla niéj podwajając siły, wstało na pozór uspokojone.
— Nie macie tu państwo co robić, odezwał się w końcu Brant. Jedźcie już sobie lepiéj na wieś. Powietrze tutejsze wam nie służy; życie to miejskie nie dla was.
Takiemi radami zamknął krótkie odwiedziny swoje, i nazajutrz pani Brzeźniakowa poczęła się istotnie wybierać w drogę, ale Marya tak była zdrętwiała, tak zgnębiona, tak widocznie przywiedziona do nieméj i groźnéj rozpaczy, że matka zalawszy się łzami, musiała mimo jéj posłuszeństwa i milczenia myśl swoją rzucić i znowu wyjazd odłożyć.
Tegoż dnia Marya wieczorem przyszła przymilając się do niéj, pierwszy raz żądając rozrywki. Zachciało się jéj teatru, a matka biedna zapomniawszy o Sarze, chwyciła się z radością jéj życzenia jako oznaki szczęśliwéj.
Pojechały więc na teatr, a pani Brzeźniakowa pomimo swéj przenikliwości macierzyńskiéj, nie postrzegła, że Marya na tę zabawę wlokła się wcale do niéj nieusposobiona, z gorączkową tylko niecierpliwością jakąś śpiesząc do teatru.
Trudno już było dostać biletu do loży, tak na tych nadzwyczajnych przedstawieniach ścisk był wielki; a dnia tego podwójnie się jeszcze zebrali ciekawi, bo sławna Smaragdina występować miała w polskiéj