wi, która należała do starych zgasłych cnot szlacheckich. Sam Płacha od pierwszego wieczora cały mu się jak na dłoni odmalował, a nie był to, mimo pozoru, pospolity człowiek. Dusza pełna poezyi, głowa myśli pełna, serce wezbrane uczuciem, ale to wszystko zostawione samo sobie, w najdziwniejszy sposób, o swych siłach się wykształtowało. Płacha zaledwie skończył trzy klassy powiatowe, i niecierpliwy do życia wiejskiego powrócił. Najulubieńszém jego zajęciem było gospodarstwo i myśliwstwo, i żywot pod gołém niebem, wśród wieśniaków; najukochańszem schronieniem chata własna, ciepła, cicha, w któréj mógł robić co mu się zamarzyło, ubrać się jak było wygodniéj i mówić co pomyślał. Nie cierpiąc przymusu, udawania i ceremonii, nie mógł się pogodzić ze światem dalszym, który zawsze pewnych ofiar wymaga, ani też myślał się weń puszczać i wystarczał sam sobie.
Pomimo najzupełniejszéj ciemnoty w przedmiotach naukowych, Płacha był poetą, usposobienie miał marzycielskie. Całemi wieczorami zasłuchywał się nad bajkami i pieśniami ludowemi, wygrywał na skrzypeczce śpiewki i tańce wiejskie z ogniem i akcentem dzikim, ale pełnym charakteru; a niezepsuty sercem, pędził dni szczęśliwe w sferze, w któréj się czuł jak ryba w wodzie, i tak był rad ze swego położenia, majątku i życia, że nie mieniałby był ich na żadne inne.
Wielki łowiec i kochanek natury, znaczniejszą część dnia spędzał ze strzelbą w polu, w lesie, to słuchając ptaka, to przypatrując się obyczajom dzikiego zwierzęcia, to rozkoszując się widokiem okolicy, którą kochał nad wszystkie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.
43
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.