Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

46
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dziewczę było i wdzięczne, i poczciwe, i przywiązanie do niéj pana Płachy wkrótce miało być przez kościół pobłogosławione, jakże szlachcicowi przebaczyć ożenienie jego z prostą chłopką? Gardząc tymi, z którymi zrozumieć się nie mógł, Płacha często na prostéj kałamaszce obok Horpyny jeździł w święto do kościołka parafialnego, i nie wstydał się jéj, umyślnie pokazując, że drwi z ludzkich języków; ale też od czasu jak się tak parę razy wybrał z nią na nabożeństwo, nikt już do niego nie gadał.
Drugiego dnia pobytu w Jasińcach, Szarski uczuł się tak złamanym i słabym, że zmuszony został przez okno tylko swéj izdebki poglądać na dwór krasnobrodzki, a gospodarz widząc go podupadłym na siłach i chorym prawie, nie pozwolił mu wyjść ani na krok. Zrobił nawet dla niego tę ofiarę, że sam wysiedział z nim zamknięty dzień cały, i w kilkanaście godzin tak się dobrze poznali, jak gdyby z sobą wiek cały przeżyli. Obaj nie umieli się taić, potrzebowali wynurzać, zwierzali się więc sobie wzajemnie z przygód, uczuć i myśli. Płacha, nieprzywykły do takiéj przyjacielskiej spółki, ciągle był wzruszony głęboko, łzy mu się nieustannie kręciły pod powieką, ściskał rękę młodego chłopca, ale gdy został wezwany do rady, nic znaleźć nie umiał. Rada jego ograniczała się tak prostemi i gwałtownie do celu zmierzającemi środkami, że Staś użyć ich nie mógł.
Nazajutrz tęsknica, która tu przygnała Szarskiego, wywiodła go z domku pod wieczór, wyrwał się i poszedł sam w pole. Przez błotko i bród były kładki, które suchą nogą przejść je dozwalały, a raz na drugą stronę się dostawszy, na ziemi własnéj nie potrzebował Staś przewodnika. Uniesiony uczuciem, pognał