cie swoje Stanisław, i noc ich zaskoczyła wśród zwierzeń, zapytań i westchnień. Biedne dziewczę gdy ujrzało otaczające je ciemności, zadrżało ze strachu.
— Muszę powracać, zawołała; trzeba się rozstać. Albo nie, słuchaj: przejdziemy oboje przez ogród, zaprowadzę cię do altanki, ukryjesz się w niéj do rana, tam nikt cię nie zobaczy, a matka wybiegnie może choć na chwilę pobłogosławić cię jeszcze.
I szli tak razem ku bramce za ogrodem na pole wiodącéj, a Staś po cichu dopytywał Mani, która mu ze drżeniem głos miarkując odpowiadała, to znowu ona badać poczynała, a on z życia się jéj swojego spowiadał.
Mania była najstarszą z córek sędziego i najpodobniejszą do Stasia, dziś już pod tą srogością wychowania i pracy za wczasu sercem dojrzała niewiasta. Często rady jéj i pomocy używała nawet matka, bo choć nikt sędziemu ani sprzeciwić się nie mógł, ani go przebłagać, Mania czasem potrafiła wynaleźć jaki środek, gdy szło o wyśliźnięcie się bez kłamstwa i fałszu z pod tyrańskich rządów jego. I teraz dając dowód wielkiéj odwagi, pomyślała, by brata ukryć w altanie, a matce z nim ułatwić choć krótkie widzenie się i rozmowę.
— A matka? a ojciec? pytał nieustannie Stanisław.
— Nic! nic się tu nie zmieniło — odpowiadało dziewczę — na włos, na szpilkę... Poznajemy tylko po coraz krótszych sukienkach moich, Julki i Basi, że czas uchodzi, że się powoli starzejemy. Matka trochę słabsza i bojaźliwsza codzień, ojciec ten sam zawsze.
Westchnęła.
— I nigdy nie wspomnieliście o mnie? spytał Stanisław.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
50
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.