Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

68
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

maś pani podobno wywołała te niepotrzebne stare wspomnienia, a ja nic w sobie taić nie umiem.
— To bardzo zły zwyczaj!
— Dla prostych jak ja ludzi to obowiązek.
Księżna ruszyła ramionami.
— Chodźmy, chodźmy, rzekła: żebyś się już pan wspomnieniem téj Adelki nie rozrzewniał na próżno.
— A! pani, dodał śmiejąc się choć z goryczą Staś: co chwilabyśmy tak w życiu rozrzewniać się musieli, opłakując zmarłych-żywych, których poznać z serca ani z twarzy nie można... Takie prawo życia... przeboleć trzeba i milczeć.
Rozmowa była na tak niebezpiecznéj drodze, że się co chwila stoczyć mogła w wyraźniejsze jeszcze wymówki i żale. Księżna postrzegłszy to i widząc, że żarty z nieśmiałego kuzynka wcale się już udać nie mogą, pośpieszyła nazad ku domowi kwaśna, nadąsana i dumna.
Gdy weszli do pokoju, w którym już zastali oboje państwo Szarskich, Adela padła na krzesło, wzięła książkę do ręki i zamilkła zupełnie. Stanisław mówił śmiało, i rozogniony wyrządzoną sobie na nowo krzywdą bolesną, targał więzy, które go jakąś grzeczności resztą i uszanowaniem dla bogactwa łączyły z tym domem. W miarę jednak jak on stawał się śmielszy i mniéj zważał na ich popisywanie się wielkością i państwem, oni stawali się coraz grzeczniejsi, pobłażliwsi, delikatniejsi, chcąc go ukołysać. Adela tylko, uporczywie zajmując się czytaniem, milczała.
Wśród obiadu, turkot niespodziany powozu nastraszył niepomału wszystkich, a gdy poznano konie i ekwipaż księcia, pomieszali się bardziéj jeszcze. Książę wszedł do sali, i pierwszym rzutem oka po-