— Zgoda na to! rzekł nie zastanawiając się Stanisław.
— I położymy wprost: tłómaczenie z angielskiego.
— Tego ja napisać nie mogę, boby to było fałszem.
Księgarz się rozśmiał.
— No! no! kochany panie, zrobimy tak, żeby był i wilk syty, i owca cała, napiszemy tylko: tłómaczenie z Bulwera...
Staś zwiesiwszy głowę zamikł, rozpatrując dość spore tomy przyszłéj roboty swojéj.
— Za to ofiaruję panu...
Tu połknął ofiarę księgarz, pewnie ją zmniejszając w myśli.
— Ofiaruję panu... powtórzył.
Ale ofiara przez usta przecisnąć się nie mogła.
Nareszcie zdobywszy się na determinaeye, dodał cicho:
— Po sto pięćdziesiąt... złotych.
— Jak to? zawołał Stanisław: za arkusz czy za tom?
— Za tom! za tom! Może i to nawet za wiele, bo są, którzyby mi to zrobili i taniéj; ale ja znając talent pański, ufając, że to będzie coś lepszego od tuzinkowych przekładów..,
— Ale kochany panie! odparł uśmiechając się Szarski: gdybyś kazał tylko przepisywać...
— Jak pan chce! jak pan chce! rzekł szybko na półkę zakładając książki bibliopola: więcéj w żaden sposób dać nie mogę. Za sześć tomów to wynosi dziewięćset złotych, piękny grosz! śliczny grosik! A nim się to odbierze, sprzedając po egzemplarzyku... dobrze trzeba poczekać. Zresztą to robota lekka i miła sią-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.
80
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.