Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

84
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nie znam, piękne być mogą, ja téj szkoły zwolennikiem nie jestem...
Poszli daléj w jedną stronę; rozmowa, choć przerywana, ciągnęła się powoli.
— Ja jestem klassyk, zabity klassyk, dodał staruszek. Panu być musi znajome imię Benedykta Pleśniaka; poezye moje były drukowane z oklaskami w Dzienniku Wileńskim; słyszeć musiałeś o poemacie moim Władysławiada, nad którym bez przechwałki lat już dwadzieścia i pięć pracuję... były z niego gwałtem mi porwane niektóre kawałki w Tygodniku Żółkowskiego.
Szarski skłonił głowę.
— Bardzo mi miło poznać pana dobrodzieja...
— A ja panu bardzo wdzięczen jestem, żeś mi przez figiel młodości nie podrożył mego Włodka.. Radbym to panu odwdzięczyć. Masz pan czas?
— Trochę.
— Gdybyś pan zaszedł do mnie, przeczytałbym mu kawałek Władysławiady! pokazałbym mu nieco książek...
— Najchętniéj! najchętniéj, pójdziemy!
— Choć to prawdę rzekłszy — dodał Pleśniak — poezya panu nie będzie do smaku. Waćpanowie mitologii nie lubicie... cha! cha! — rozśmiał się stary — ale ja szczęśliwą i oryginalną myśl powziąłem, pan wie? zastąpiłem mitologię allegoryami... Jowisz zowie się u mnie Przedwieczny; Juno zrobiłem Opatrznością; Marsa duchem wojny; Wenus miłością; aby tych wstrętliwych dziś imion uniknąć, a machiny się nie wyrzekać.
Tak rozprawiając, staruszek z Zamkowéj ulicy poprowadził swego towarzysza zaułkiem, a w dziedzińcu