Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/161

Ta strona została skorygowana.
VII.

Rozstaliśmy się z moją żoną najgrzeczniéj, najspokojniéj, do zbudowania, jakby powiedziała znajoma wam z Karoliny nieoszacowana Szambelanowa. Od piérwszéj prośby o rozwod, aż do jego ukończenia, byłem tak wesół, tak uprzejmy dla Antosi, tak przewidujący i niezmordowany na jéj usługi, że niech mi tylko przebaczy Niebo tę obłudę, ale wypielęgnowałem mojemu następcy przynajmniéj sto i dwa niepodobieństwa, iżby się mógł wydać doskonałym drugim mężem. Za nadejściem zezwolenia na rozwod, złożyłem papier do rąk Antosi, przy perorze tak wymównéj, że pozazdrościł-by mi jéj nawet organista rozwożący opłatki. Życzyłem jéj szczęścia, losu, błogosławieństw i spełnienia za-