Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

a Państwo zaraz nadejdą. Ledwie żem potrzebował tego wezwania. Pod wpływem tylu wrażeń, tak niedawnych, tylu przypomnień po większéj części miłych, wszedłem i zacząłem się przechadzać po tych znajomych mi pokojach, wprawdzie nie z takiém pilném zajęciem i nie z tą baczną na wszystko, historyczną, porównynającą na każdym kroku dzisiaj i wczoraj uwagą, z jaką-by na mojém miejscu przeszła tu rzecz każdą kobiéta; zawsze jednak nie mogłem nie dostrzedz, że odmieniło się tu bardzo mało, a i to nie ku lepszemu, za nowego panowania. Nie widziałem tylko nikogo z dawnych sług moich: nowy właściciel odmienił ich jak dawne herby; lecz nie stało go widać na przeinaczenie z gruntu dawnego porządku rzeczy. Patrząc więc na tych drobniutkich ruchawych kozaczków, którzy jedyni byli zapewne do bieganiny i stukania drzwiami, ale nie obiecywali dobréj i spokojnéj posługi, nie mogłem sobie odmówić téj małéj pociechy dumy, skądinąd dostępnéj nawet prawdziwym ex-panującym: że nowy dwór ma minę bardzo biedną, karłowatą, orleańską.
Mogłem oddawać się tym uwagom do woli. Nie śpieszono z zapowiedzianém zaraz; i łatwo mi było