wość względem zdrowia, nie wahają się postępować w pytaniach aż do ostatniego Bajramu. Jest to, powtarzam, bardzo i bardzo rozsądnie ze strony tych Mahometanów: bo z dnia jednego zapewne nie można jeszcze wyrokować o należytym stanie zdrowia, a przytém unika się niemałego w wielu razach niebezpieczeństwa ustania rozmowy. Właśnie po piérwszych pomyślnych pytaniach i odpowiedziach sztyl[1] tego rodzaju zdarzył się z nami.
Wiadomo zaś, że na przypadek sztylu na morzu, niéma innego sposobu dla żeglarzy, tylko cierpliwie czekać i wyglądać powiewu wiatru, choć on najczęściéj przybywa w postaci Szkwału[2], a na stałym lądzie, zwłaszcza w naszym kraju śródziemnym, na przypadek téj niebezpiecznéj ciszy, idzie się do okna i wygląda się z utęsknieniem jakiegokolwiek przedmiotu czy konceptu do podsycenia rozmowy; chociaż i to upatrywanie miewa czasem następstwa niebezpieczne.
Tak się stało i w tym razie. Porucznik powstał, zbliżył się do okna, okrzyknął piękność mojego pojazdu i zaprzęgu, zaklął się honorem, że odda-