Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

reśmy nieraz deptali z Antosia. Uprzejmy Porucznik, przewidując, żeśmy mieli na każdym kroku tyle rzeczy do przypomnienia, przyzostawał od nas często pod różnémi pozorami: chodziliśmy więc ręka w rękę z Antosią, śmiejąc się, żartując, pustując — żartując nawet z Porucznika, który o kilka kroków za nami, miał nieszczęśliwą minę znudzonego guwernera.
Nadewszystko gabinecik Antosi i przegląd potajemników jéj biórka i toalety mile nas zajęły. Czuła i dowcipna Pani Wędrychowska umiała nadać taki powab tajemnicy rozmaitym pamiąteczkóm: różno-kolorowym bilecikóm, różno-kształtnym cackóm, puszeczkóm i pudełeczkóm, tak zręcznie jątrzyła ciekawość obu mężów, i po wielu drożeniach się, zaspakajała ją w sposób tak niedostateczny i pociągający do dalszych poszukiwań, że ani przyszło nam nawet na myśl, ile to wszystko było podobném naprzykład do sztuczek prestigiatora Bosko: choć proces obu tych manipulacii nie różnił się ani na jotę, i jak tam tak i tu, dobroduszni widzowie byli przedmiotem zasłużonego uśmiechu.
— Zgadnijcie od kogo mam ten krzyżyk? Czyja-to sylwetka za tą czarną gazą? Czyj splot tych wło-