Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

plus minus, będę widział lepiéj jeszcze niż wprzódy
— O! co w tém, kochany konsylijarzu! — odpowiedziałem — tom gotow ci wierzyć najszczérzéj; chociaż z powodu mocnéj budowy, czy też jakiejś ukrytéj wady organicznéj, jak tam je technicznie nazywasz, nigdy nie mogłem w sobie obudzić mocnéj wiary w medycynę. W rzeczy saméj, jeśli kiedy, za łaską Boga, wzrok odzyskam, spodziewam się widzieć wiele rzeczy inaczéj i lepiéj, jak dotąd. —
Ostatnie te słowa powiedziałem z przyciskiem, i nie bez zamiaru.
— Niezawodnie! niezawodnie! — odrzekł mój dobroduszny konsylijarz. — Zwłaszcza jak skoro czujesz już Pan sam w sobie odzywającą się tę jakąś ufność i w naszych malutkich staraniach — co zawsze jest prawie niemylnym głosem matki-natury, almae victricis naturae — można stawić sto przeciw dziesięciu, że jesteś radykalnie uleczonym. Ale pozwól mi-no raz jeszcze swojego pulsu, Panie Adamie! — Brawo! ślicznie! vaccillans i undulatus! Zapowiada on poty, od których możemy się spodziewać najpomyślniejszych następności. Rozu-