Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/108

Ta strona została uwierzytelniona.

niepokaźnym, bo go raczej chowano niż się nim chlubiono.
Jedna izba, przy jejmościnej sypialni, świeższym blaskiem się odznaczała. Tam i kobierce okrywały podłogę i tkane szpalery ściany, i nie brak było szaf, sepetów, skrzynek, zegarów, a co do niewieściego obyczaju przynależało.
Po drugiej stronie pokoje wojewody, począwszy od pierwszego obszernego, w którym przyjmował przychodząych, po rycersku się stroiły. Zbroje na ścianach, jedna przy drugiej gęsto wisiały poznaczone, a nad każdą hełm i do niej rękawice i wszelkie potrzebne żelastwo. Było tam wiele takich, których już używać zapomniano, ale je dla pamiątki i od przypadku zachowywano; a że wojewoda wszelkiej broni był ciekawym, więc i nową sprowadzaną z Włoch, Hiszpanii, Niemiec ściany sobie zawieszał. Nie było prawie gdzie palcem tknąć, żeby żelaza nie spotkać, okrom w pośrodku jednego miejsca, zajętego przez odwieczny krucyfiiks kamienny, z długimi włosy przyprawnymi, które z głowy jego spadały. Było podanie o nim, iż ilekroć ród Rochitów nieszczęście jakie spotkać miało — płakał. Przed tym krucyfiksem wieczorne często, szczególniej w wielki post, odbywały się modlitwy; tu gromadził się dwór z wojewodziną