Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

w czasie burzy i gromów. Ławy dokoła służyły przychodniom do spoczynku, jeżeli ich wojewoda zaraz przyjąć nie mógł.
Po dwu wschodach wnijście stąd prowadziło do sypialni wojewody, która była też jego kancelaryą. Łóżka tam, nad które skromniejszego mnichby mieć nie mógł, prawie widać nie było i nic coby do wygody służyć mogło. Stół z księgami, szafy z papierami, para obrazów pobożnych, szeroki komin w kącie i najulubieńsza broń wojewody całą izbę zajmowały. Z okna widać było okolicę daleko i gościniec, który dawniej jedynym był do Rochowa ze świata wiodącym.
Druga izba podobna, do której wchód był z sali zbrojami obwieszonej, służyła pisarzom wojewody, których zawsze pod ręką miewał kilku. Tu krom stołu, polic z księgami, metrykami, do których wpisywano listy i akty, nie było nic prawie. Wojewoda gdy z sypialni w ścianę zapukał, mógł mieć zawsze na podorędziu pisarka, bo tam siedziało ich kilku, po całych dniach listy wyprawując.
Drzwi żelazne z komnaty pańskiej prowadziły do skarbczyka, od którego klucz sam tylko wojewoda miewał, a mało tam kto oprócz niego wchodził. W nim stały skrzynie z worami i co najdroższe dokumenta i klejnoty, rzędy, a co było w domu kosztowności, których mało kiedy używano.