Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/110

Ta strona została uwierzytelniona.

To były główne komnaty obszernego domostwa, w którem się mnoga służba, goście, rezydenci i czeladź mieściła, nie pożądając wygód wielkich.
Z tych czasów gdy jeszcze zamek w oblężeniu bywał, albo go się mógł obawiać, w jednej ze starych baszt narożnych, urządzona znajdowała się kaplica. W obyczaju jednak było pospolitym, osobnego sobie nabożeństwa zamkowego nie sprawiać, a wspólnie z innym parafianami i ludem się modlić; w dnie więc nawet słotne i wietrzne jechał lub szedł pan wojewoda do miasteczka, do kościoła przy probostwie, i tam ze dworem swym mszy słuchał a obrzędom był przytomnym. Miała rodzina pańska tylko ławę osobno przed ołtarzem, do której proboszcz zwykle z patyną przychodził. Jeszcze przed objęciem Rochowa przez teraźniejszego posiadacza kapliczka w baszcie z tego powodu zaniedbaną została. Bardzo w niej rzadko odbywało się nabożeństwo, krom jednego dnia w roku, w lipcu na św. Wawrzyńca, który był patronem zamkowym. Utrzymywał się tu ołtarz zawsze i trochę sprzętu, a burgrabia przewietrzał starą kaplicę, w której się czasem kto, gdy stała otworem, pomodlił.
Zimą i latem porządek był na zamku ściśle zachowywany i zegarem mierzony. Wszystko