Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/112

Ta strona została uwierzytelniona.

a raczej zahukany ulegał. Przyczyniało się do tego nie mało i to pojęcie a przekonanie, iż pan pisarz głową był domu i rodu, której pewne posłuszeństwo i akomodowanie się należało.
Dobra pana pisarza, niegdyś jedność z Rochowem składające, ciągnęły się więcej ku Mazowszu, a stolicą ich było Zalesie Rochowskie, miasteczko ze dworem nowszym, który już pan pisarz sam sobie wystawił i przestawiał bez końca. Niecierpliwy a nowostek zawsze jakichś pragnący, pisarz budował i walił, nie mogąc się wydziwić bratu, iż w nieporuszonem prawie starem zamczysku mógł wymieszkać.
Pisarz wdowcem był bezdzietnym, co mu też pewną przewagę i wpływ dawało w Rochowie, gdy szło zwłaszcza o wojewodzica, bo wedle wszelkiego podobieństwa miał on być spadkobiercą i po nim, a jedyną rodu głową. Nie można było wprawdzie zawierzyć pisarzowi, ażeby się jeszcze nie ożenił; szczęściem tak częste czynił i zmieniał plany, zawiązywał i zrywał umowy, że do lat pięćdziesięciu pięciu nie powtórzywszy związków małżeńskich, trudno już, by się miał o siwych włosach kusić na nie. Jak umysłem tak ciałem, pan pisarz był w nieustannym ruchu i było go widać raz na dworze króla, to na wsi, to po