Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/115

Ta strona została uwierzytelniona.

podwórze i sale zamkowe, z niej się składała przyboczna straż, dwór, i wszystko co wojewodę otaczało. Córki szły do fraucymeru wojewodzinej, sprawiano im wesela na zamku, do chrztu dzieci trzymał wojewoda, a uchowaj Boże nieszczęścia, jak w dym do niego szli wszyscy po radę, pomoc, pożyczkę lub protekcyę. Promień tego wpływu wojewody i pisarza sięgał bardzo daleko, o mil dziesięć i więcej szlachta się czuła dla nich do akomodowania obowiązaną. W sprawach kraju nie postanawiało tutejsze rycerstwo nic, pókiby się w Rochowie zebrawszy nie naradziło i języka nie wzięło.
Stan ten społeczeństwa wiekami wyrobiony był wiekowi właściwym, — i choć na oko zdawać mógł się podług dzisiejszej miary niewolą, dawał w Rzeczypospolitej, mimo to rozerwanej i szarpanej różnymi prądami, pewną spójnię i jedność, grupował ludzi, wyrabiał karność i siły. Do samoistności mało kto się wówczas poczuwał i był usposobionym, należało więc mieć się czego trzymać i wiedzieć, w jaką iść drogę. Cały tedy ów kąt, można rzec, zostawał pod rozkazami pana wojewody, z pod których nikt wyłamywać się dotąd nie myślał.
Dopiero od lat kilku zawitały tu niespodziane wcale zdań różnice, które stary pokój