Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.

o których prawiono wiele; ten i ów nie myśląc wcale o złem, przez prostą ciekawość się wykradał cichaczem na nabożeństwo do Zalesia. Tu łatwa wymowa Zaranka i piękne pozory, którymi barwił sprawę swoją, działały nieznacznie, lecz skutecznie. Podobało się to ludziom, że niby oni świat oczyszczać mieli, a nowości im barwiono jakby były do starych tradycyi powrotem. Nieznacznie więc mnożyli się adherenci i skutek był widoczny, bo nie w jednej rodzinie ojciec się z synem a brat z bratem i mąż z żoną nie rozumiał. Co jedno wyśmiewało, drugie czciło... i pokój domowy a zgoda precz poszły.
Do Rochowa tylko to zło nie zawitało, bo tu straż była pilna, — a gdy kto słówkiem zaczepił o sprawę, która wojewodzie na sercu leżała, już drugi raz, wziąwszy odprawę, pokazać się tu nie śmiał.
Na zamku stary obyczaj panował, pilnowała go wojewodzina sama, stróżem był i wojewoda, wiarę w sercu mając głęboką, chociaż nigdy on z nią chwalić i popisywać się nie lubił a w rozprawy żadne nie wdawał.
Wojewodzina ze znacznego była domu panów Gorków i miała tę boleść, iż we własnej rodzinie dożyła odszczepieństwa; dlaczego, kochając ją wielce, zerwać z nią była zmuszoną. Gdy jej to wyrzucali krewni, odpowiadała