Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/119

Ta strona została uwierzytelniona.

cicho: Zerwaliście wy z Bogiem ojców waszych, mogęż ja pozostać z wami?
Niewiasta była z natury łagodna i miłosierna, lecz coś z surowości męża odbiło się na niej; przez niego poznała, iż są wypadki, w których pobłażać się nie godzi. Jak on tak ona była najpracowitszą służebnicą swego domu, bo na pracy i modlitwie dzień dla niej i część nocy schodziła. Miłość dla męża i przywiązanie do dziecięcia starczyły jej na zapełnianie życia — a niktby powiedzieć nie umiał, które z tych uczuć w sercu jej przemagało. Dla ojca wprawdzie musiała nieraz okaz miłości ku synowi poświęcić, lecz ona nienaruszoną i całą pozostawała w niej, acz utajoną i poskromioną. Wiele łez kosztowało jej wyprawienie jedynego dziecięcia za granicę, które i dlatego ojciec wysyłał, aby go macierzyńskie pieszczoty zbyt nie popsuły. W ciągłym niepokoju o losy ukochanego syna przeżyła wojewodzina lata pobytu jego za granicą, lecz starała się nie okazywać tego po sobie. Wola męża była dla niej święta. Wiadomości od Janusza przychodziły rzadko i to urzędowe rzec można, w listach, w których donosił ogólnymi wyrazy o zdrowiu i powodzeniu. Listami tymi musiała zadawalniać się matka. Gdy jej ostatni przynosił wojewoda, zostawiała go na stoliku, lub wkładała w książkę od nabożeństwa