Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

być też posłuszny obyczajowi i prawu, a począć z niego rycerza robić, gdy dotąd móla zeń tylko czyniono. Któryż to z nas, panie bracie, we dwudziestu skończonych leciech jeszcze w polu nie bywał? Słyszana to rzecz? pierwsze pole tak późno? A kiedyż żołnierskiej a rycerskiej sprawy się nauczy?
— Ja bo nie widzę, dlaczegoby koniecznie rycerzem miał być — odparł pisarz.
— A czemże? Wszak do stanu duchownego powołania nie miał, więc szlachcic coby miał poczynać? Nie zostaje mu nic, ino wojny się uczyć, papieru dosyć najadłszy.
Pisarz ramionami zżymnął.
— Ono to tak bywało, — odezwał się, — ale czasy zmienne, inaczej teraz ludzie się pracą dzielą. Niekoniecznie każdy szablą ma wojować.
— A od czegoż szlachcicem jest i tarczę ma? czy dlatego by za nią siedział z pergaminem w ręku? Ja stary czczę obyczaj! Książki duchownym zostawić, świecki musi żołnierzem być, dopóki na koniu usiedzi. Tak bywało i tak być musi, chcemyli być cali.
Tak mówił wojewoda i nikt mu już naganiać tego nie śmiał — tylko matka spojrzała na syna i westchnęła.
— Ano i wojny niema — odezwał się pisarz.