Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Znajdzie się ona zawsze, ku Dzikim Polom wyjechawszy — dodał wojewoda — na kresach; a gdyby wojny nie było, to są przecie czaty.
Postanowienie to ojcowskie dziwnie się w uszach Janusza odbiło, lecz słowa za sobą rzec nie mógł; któżby się śmiał naówczas głowie rodziny sprzeciwić lub nawet odpowiedzieć.
— Ja myślałem, że go do kancelaryi królewskiej damy, — odezwał się pisarz.
— Aby zniewieściał za stołem — przerwał wojewoda żywo. — Szanuję króla i dwór jego, ale mi się tam szkoła zda nie wyśmienitą pod te czasy, lepsza w obozie.
Na tem rozmowa się przerwała, gdyż pisarz wobec całej dworni siedzącej u stołu przedłużać jej nie chciał. Wszystko co otaczało stół, więcej pono oczyma wojewodzica jadło niż wieczerzę. Kobiety i pani starsza z ciekawością się przypatrywały trochę niewieściej piękności panicza, mężczyźni wychylali głowy, aby go lepiej widzieć mogli; goniły go uśmiechy i nieme powitania starszych znajomych.
Tak krótka zeszła wieczerza, po której gdy znowu nastąpiła modlitwa i dworzanie nalewki i miednice przynieśli z tuwalniami dla państwa i dostojniejszych gości, reszta