Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/137

Ta strona została uwierzytelniona.

było potrzeba, aby tam mógł człowiek wymieszkać. Nikt się zrazu nie domyślał, dla kogo kuna służyć miała, aniby kto śmiał przypuszczać iż dla wojewodzica. Była w tem wyraźna wola ojca, aby młodego upokorzyć i wypróbować, a może rozpuszczonego na swobodzie srogim rozkazem do karności znowu nałożyć.
Zdziwił się Józiak, gdy do zdjęcia juk przyszło a o izbę zapytał, że mu ową kunę wzkazano, bo już burgrabia rozkazy miał. Opierać się ani powoływać do wojewody nie było sposobu.
Szepnęła o tem pani starsza jejmości; pobladła matka, lecz do męża iść nie śmiała, wiedząc że rozkazów nie zmieni, w pierwszej przynajmniej chwili i właśnie dlatego że go o to naglono. Był to i dla wojewodzinej znak, że na syna ojciec był gniewnym, co zresztą z całego z nim obejścia czytała. Trzeba było uczynić co przykazano.
Gdy podstarości szepnął na ucho Januszowi o kunie, — zarumienił się chłopak, krew mu uderzyła ku skroniom, ale chwili się nie zastanawiając poszedł milczący.
Patrzali za nim dworscy zdala z politowaniem. Nie tyle było niewygody co upokorzenia przed ludźmi. Józiak znosząc tłómoki płakał i rękawem łzy ocierał.