Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/141

Ta strona została uwierzytelniona.

nieubłaganego ojca, który pozostał zimnym i surowym.
— Idź, moja Moniko, spocznij i bądź spokojna, ojcem jestem.
Znając męża nie śmiała już głosu podnieść biedna kobieta; ujęła więc przyniesiony świecznik i zabierała się odejść, gdy wojewoda przystąpiwszy do niej, w rękę a potem pocałował ją w czoło i zwolna przeprowadził aż za sień pustą.
W sali czekała Dubrowina, popatrzała na panią swą, o nic pytać nie śmiała ani potrzebowała, z twarzy jej czytała, że z niczem wracała nie pocieszona.
Można to było prawie przepowiedzieć zawczasu, gdyż wojewoda nigdy od żadnego z postanowień swych odstępować nie był zwykły.

VII.

Jak na wszystko w Rochowie, tak na ranne wstawanie postanowione były zimą i latem godziny. Stosował się do nich pierwszy sam wojewoda; a jak opóźnić się nikomu nie godziło, tak też uprzedzić chwilę pobudki nie było wolno bez przyczyny.
Stosowali się i obcy mniej więcej do obyczaju dworu. Dzień się poczynał wcześnie, a kończył też z nocą prawie nadchodzącą; przed północą wszystko spało, przed brzaskiem