Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie wiem, co mi tam zarzucać mogą!
— Już to pewnie naprzód żeś się z heretykami kumał, bo to największy grzech w oczach wojewody — począł pisarz. — U nich się wszystko herezyą nazywa, co tylko nie w starą kolej idzie. Ale to darmo, mospanie — dodał bijąc ręką po kolanie — cały świat już chce swobody sumienia i uwolnienia z tej niewoli i ciemnoty, my też się w tyle od innych zostać nie chcemy. Jeżeliś tam tego ducha nowego zachwycił, trzeba wytrwać.
Spojrzał na Janusza, który milczał posępnie.
— Nie idzie o to, — począł znowu — aby zrywać z katolickim kościołem, ale aby oczyścić go i do pierwotnej nauki Chrystusowej powrócić. Ja jestem duszą i sercem z tymi, co nad tem pracują. Cieszyć się będę, gdy i was znajdę na tej drodze — ale potrzeba w niej wytrwać!
Janusz z przyznaniem się jeszcze wahał.
— Co! ty milczysz? — przerwał pisarz, — tu już z Wittenbergi pisano, ciesząc się, iż cię zjednali dla reformy. Wiem ja o tem, wiedzą nasi koryfeusze; być może, iż się i wojewoda dowiedział. Inde irae. Gniewają się i on i jemu podobni, bo wiedzą, że nie zwyciężą. W senacie mało już kto nieprzyjacielem nowej nauki; znajdziesz jej zwolenników w biskupich krzesłach, po kraju nawracanie idzie