Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

co wasza miłość tu robi? Prędzejbym się był śmierci spodziewał niż pana podstarościego tutaj.
— A no, cicho, Jóźko, a no cicho, aby mnie tu cale nie było! rozumiesz? Jam tu jest a niema mnie dla wojewodzica. Masz trochę rozumu, a kochasz naszego miłościwego pana i wojewodzica też. Powinieneś wiedzieć, że co się tu czyni, to dla dobra obojga. I słuchaj jeszcze — niech cię sumienie nie boli o to, że mi powiesz prawdę wszystką, bo po to ja tu jestem, abym się o niej dowiedział. Trzeba ją mówić jak na spowiedzi.
Chłopak głowę spuścił i milczał.
— Nie pierwszym to ja raz tu — dodał podstarości — i nie pierwszy też dzień. Wiem ci ja tu już przez drugich, co się święci, nie potrzeba mi od ciebie nic, inobym wiedzieć chciał, czy ludzie prawdę mówią.
Pochodził po izbie wzdychając i pocierając to czupryny to wąsa.
Dopiero teraz, gdy opończę z siebie zrzucił, lepiej go można było zobaczyć, bo się i rozprostował i twarzy nie krył. Mężczyzna był pięknego wzrostu, barczysty i silny, lat średnich, z wygoloną głową i twarzą, na której tylko wąs długi, zwity gdyby dwa ogony wężowe się plątał; oblicze, wesołe może pospolitego czasu, było teraz zasępione i chmurne.